Wice z Szerszenia (1934)
DODATEK HUMORYSTYCZNO – SATYRYCZNY „PRAWA LUDU”, CIESZYN 1934
Cóż to, od roku już jesteś mi pan winien 100 zł i nawet się mi nie kłaniasz? — Jakiego to djabła pan jeszcze chcesz? Nakłaniałam się dosyć, zanim dostałem od pana te głupie 100 złociaków: teraz na pana kolej kłaniać mi się, żeby je odemnie wydębić.
Nauczyciel: — Powiedz mi, dlaczego mówi się zawsze o języku macierzyńskim a nie ojcowskim. Uczeń: — Dlatego, ponieważ ojcowie muszą w domu milczeć i nie wolno im mówić.
Wczoraj Karol mi mówił, że jestem najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkał. — Tem mi nie zaimponujesz. To samo przed pół rokiem mi powiedział. — Wiem o tem i stwierdzam tylko, że jego gust od tego czasu znacznie się poprawił.
Gość: — Panie gospodarzu, ryba dzisiaj o wiele gorzej smakuje, niż w ubiegłym tygodniu. Gospodzki: — To dziwne, przecież to ta sama ryba.
Podczas rozprawy sądowej sprzeczali się dwaj adwokaci, jeden dużego, a drugi małego wzrostu. — Mógłbym pana, wraz z całą jego umiejętnością wsadzić do kieszeni — mówi większy. — Zrób pan to — odpowiada mniejszy. — Wtedy będzie pan miał więcej rozumu w kieszeni niż w głowie.
Na cmentarzu spotyka się dwóch żebraków, narzekając na coraz mniejsze zarobki: — Swoją drogą, gdybym ja miał pieniądze Rotszylda, to byłbym o wiele od niego bogatszy. — Jakto — pyta drugi — w jaki sposób mógłbyś być od niego bogatszy? — No — zastanawia się pierwszy — możnaby było sobie jeszcze coś niecoś dożebrać na boku.
— Czy to prawda, że wujaszek pana ciężko zachorował i że pan na wszystko musi być przygotowany? — Nie na wszystko — ja dziedziczę tylko połowę.
Rozmowa dwu pań: Moja służąca jest bardzo bojaźliwa, — jak tylko zaczyna się ściemniać, to już zamyka drzwi. Druga pani: A moja służąca jest tak bojaźliwa, że skoro się ściemni, to bierze policjanta na całą noc.
Pani Zbereźnicka przychodzi niespodzianie do biura jej męża, nie zapukawszy wcale — i widzi stenotypistkę na jego kolanach. Przez kilka chwil panuje grobowe milczenie, wreszcie pan Zbereźnicki tak się odzywa do żony: — Słyszeliśmy, że przychodzisz, więc panna Milcia opróżniła krzesło, abyś sobie mogła usiąść.
Amerykanin chwali się wobec Szkota swojemi pięknemi górami. — Tę wspaniałą wiszącą skałę zbudowali moi przodkowie. — A czy zna pan Morze Martwe? — zapytał po niejakim czasie Szkot Amerykanina. — Znam. — No widzi pan, to mój pradziadek je zabił.
Policjant: — Zdaje się, że pan nie może trafić do dziurki od klucza. Niech pan pozwoli klucz. Pijany: Nie trzeba. Przytrzymaj pan raczej dom.
Dlaczego psy szczekają w nocy? — Bo w dzień ludzie oszczekują się wzajemnie.
Dlaczego dostałeś dwóję z geografii? — Ponieważ nie wiedziałem, gdzie leży Czechosłowacja. — Wszystko spowodu twojego niedbalstwa. W przyszłości pamiętaj, gdzie co położysz.
Janka: — O czem myślisz, Stasiu? Staś: — O tem samem, co i ty. Janka: — Ty, ale ja będę krzyczała!
Żona: — Mężu, daj mi 50 koron, pójdę do salonu piękności. Mąż: – Tu masz 150 koron.
Nauczyciel: — Kto mi może powiedzieć, co to jest wiatr? Uczeń: — Wiatr, to jest powietrze, któremu się śpieszy. Nauczyciel: — A co to jest para? Uczeń: — Para, to jest woda, która się poci.
Żona: — Właśnie czytam w gazecie, że niektóre szczepy murzyńskie sprzedają swoje żony. Gdyby zwyczaj taki panował u nas, sprzedałbyś mnie? Mąż: — Nie! Jabym cię oddał bezpłatnie.
Ciocia wychodzi już z domu… — No, Jasiu — mówi matka do synka — pocałuj ciocię w rękę! Jasio całuje. — No, a co trzeba powiedzieć, gdy ciocia wychodzi? — Chwała Bogu — mówi Jasio.
Sędzia: — Właściwie, dlaczego pani biła swego męża w dalszym ciągu wałkiem do ciasta, chociaż krzyczał bez przerwy: dosyć! Oskarżona: — Bo w idzi pan sędzia, mój mąż tak kłamie, że nigdy mu wierzyć nie można.