Zlot Superbohaterów

Zbigniew Markowski

Międzygalaktyczny Zlot Superbohaterów

Sprawa jest prosta, kiedy jest się Supermanem, Batmanem albo Spidermanem. Tych bohaterów wszyscy znają, nie trzeba więc ich specjalnie promować. Co jednak ma zrobić Supersprzątaczka, o której mało kto słyszał albo Superkoń z Janowa Podlaskiego, który dzięki szybkości swoich superkopyt uratował się z zagrożonej stadniny? Cóż począć mają bohaterowie dnia codziennego: wszystkie supermamy, superojcowie czy superbabcie? Ci nie mają wyjścia i skorzystać muszą z oferty Międzygalaktycznego Zlotu Superbohaterów – kiedyś w Bytomiu, teraz w Katowicach. Co roku spotykają się więc, przemierzają ulice w kilkusetosobowym pochodzie, uczestniczą w koncertach i prezentacjach.

Nie oszukujmy się, Zlot to pokaz mocy, ale także pozytywnego myślenia, tolerancji, pogody ducha i niczym nie skrępowanej zabawy. To także fenomen na skalę międzygalaktyczną, bo idea pochodzi od samych obywateli Śląska i to nie tych siedzących za urzędniczymi biurkami. Na czele pochodu zapewne zobaczymy Mariusza Kałamagę – posiadacza charakterystycznego sweterka kabaretu znanego z kabaretu Łowcy.B, prezentera telewizyjnego, człowieka urodzonego, wykształconego (Liceum Ekonomiczne) oraz na stałe zamieszkałego w Bytomiu. Dodajmy – laureata nagrody „Świra” w kategorii artystycznej. To przede wszystkim on zlot animuje i na zlot zaprasza, choć lista promotorów jest długa, znajdują się na niej: Adam Małysz, Bogusław Wołoszański, profesor Jerzy Bralczyk, Maciej Stuhr i wielu innych znanych ludzi. Na Zlot ściągają więc superbohaterowie z całego kraju (także goście krakowscy , gdańscy czy mazurscy). W przerwie między koncertami oglądają arcydzieła recyklingu wykonane w ramach Kiermaszu Twórczej Reanimacji Odpadów, wymieniają superdoświadczenia i pozują do zdjęć.

Impreza urodziła się w Bytomiu. Nie ma chyba na świecie drugiego miasta, które tak bardzo potrzebuje superbohaterów. Ze stu tysięcy mieszkańców niemieckiego Beuthen po wojnie została zaledwie połowa, kilkuset zginęło podczas operacji zdobywania miasta przez Armię Czerwoną. Prawdziwy wyrok na Bytom zapadł jednak dopiero w latach pięćdziesiątych, kiedy zaczęto likwidować filar ochronny. Za cenę wydobycia węgla zniszczono całe dzielnice, w których katastrofy budowlane połączone z ewakuacją mieszkańców do dziś są codziennością. W latach siedemdziesiątych miasto odnotowywało kilkaset wstrząsów tektonicznych rocznie. Potem przyszedł upadek gospodarczy: z ośmiu zakładów wydobywczych pozostał tylko jeden. Jeśli dodamy do tego bezrobocie i zjawiska patologiczne, trudno dziwić się powszechnie obowiązującemu, negatywnemu wizerunkowi Bytomia.

Zlot Superbohaterów miał być dowodem, iż Bytom nie tylko desperacko walczy ze swoimi problemami, ale potrafi także czasem uśmiechnąć się i dać uśmiech innym. Znakiem, iż kultura – nawet w najgorszych czasach – nie powinna schodzić na dalszy plan. Że można zrobić coś zaczynając od dołu, bez czekania na sygnał od władzy. Pięknie zjawisko to określili autorzy listu otwartego w sprawie (między innymi) bytomskiego jeszcze wówczas Międzygalaktycznego Zlotu Superbohaterów:

Zasoby węgla można wykopać, prezydenta też, ale kultury z tego miasta nigdy nie wykopiesz.

Niestety, prezydentowi udało się wykopać Zlot z Bytomia i od 2017 roku odbywa się on w Katowicach. Skorzystała na tym stolica regionu, stracił Bytom, ale na pewno nie stracą na tym wielbiciele ulicznej zabawy. Jeśli jesteś prawdziwym superbohaterem, nie przejmuj się. Szykuj pelerynę, różdżkę lub superrower i w czerwcu jedź do Katowic. Warto.