Zbigniew Markowski
Matka Ewa – Eva von Tiele-Winckler (1866 – 1930)
Gdyby amerykańscy miliarderzy znani z karier w stylu „od zera do milionera” mogli przeczytać życiorys Franza Wincklera, zapewne wpadliby w kompleksy. W jego przypadku nawet owo „zero” jest niewiadomą, bo jedne źródła twierdzą, iż był synem kmiecia spod dzisiejszych Ząbkowic, inne – że jego ojciec czasowo pełnił funkcję urzędnika w majątku ziemskim. Tak czy inaczej, w 1820 roku siedemnastoletni Franz był zwykłym górnikiem w tarnogórskiej kopalni, choć ambicja nakazywała mu podjęcie nauki przerwanej wcześniej z powodu biedy. Górnicze wykształcenie szybko zaowocowało lepszym stanowiskiem i do młodego Wincklera należało zwracać się tytułem „schichtmeister” czyli „szychmistrzu”. Zarządzanie okazało się przeznaczeniem chłopaka, już wkrótce powierzono mu sztygarowanie w miechowickiej kopalni „Maria”, później zaś – administrowanie przemysłowymi dobrami Franza Aresina z Miechowic. Ponieważ w 1831 roku żona magnata Aresina owdowiała, po upływie roku na miejsce jednego Franza wskoczył Franz numer dwa.
Małżeństwo dało Wincklerowi siedem hut, kilkadziesiąt kopalń (węgla kamiennego i manganu) oraz sześć potężnych majątków ziemskich. Kiedy w 1851 roku Franz gdzieś na Bałkanach kończył swój żywot, jego majątek był bez porównania większy. Żyłka do interesów, dar zwracania uwagi na dobre inwestycje (Winckler kupił sobie między innymi kompletnie nieznaną wieś Katowice) niesamowita aktywność, umiejętność rozmawiania z ludźmi podparta odrobiną szczęścia dały efekt w postaci początku szlacheckiego rodu. Od 1840 roku Franz miał już swój herb i dziedziczny tytuł szlachecki z dumnym „von” przed nazwiskiem. Wincklerowie, później zaś Thiele – Wincklerowie długo i z powodzeniem kontynuowali magnacką karierę Franza. Z jednym tylko szczególnym wyjątkiem – Franz Winkler miał bowiem wnuczkę.
Swój pierwszy wiersz wnuczka Ewa napisała w 1873 roku, miała wówczas siedem lat. Utwór zaczynał się od słów „Jesteś, o Boże, światłem życia” i stanowi idealną ilustrację uduchowionego charakteru dziewczynki. Zdobyte przez dziadka Franza „von” zobowiązywało, dziecku nadano więc aż siedem imion: Waleska, Anna, Katarzyna, Adelajda, Maria, Elżbieta oraz Ewa. Urodziła się jako ósme z dziewięciorga dzieci swoich rodziców. Siedmnioimienna i siedmioletnia mieszkała (rzecz jasna) w miechowickim pałacu odziedziczonym i rozbudowanym przez Franza Wincklera. Gdyby dziś ktoś chciał rezydencję tę obejrzeć, miałby poważny kłopot. Jest co prawda w Miechowicach ruina, która stanowi część starego gniazda Thiele – Wincklerów, ale nie oddaje ona charakteru dawnego pałacu. Budowla była olbrzymia: najpierw (po przejściu trąby powietrznej w 1844 roku) rozbudował ją sam Franz, później jego zięć – Hubert Thiele dorzucił to i owo w neogotyckim stylu. Mała szlachcianka była bardzo związana z matką – bardzo pobożną katoliczką po której odziedziczyła zamiłowanie do sztuki i nieco odsunięta od zajętego wiecznie ojca – ewangelika. Kiedy Ewa miała trzynaście lat, jej matka Waleska zmarła. Trzy lata później Wincklerówna zmieniła wyznanie na protestanckie: takie jak ojca oraz macochy Róży, która pojawiła się w rodzinie.
Biografowie Ewy zwracają uwagę na tomik późniejszych wierszy, któremu nadała tytuł „Soli Deo”. „Soli Deo Gloria” (tylko Bogu chwała) to jedna z pięciu najważniejszych zasad protestanckiej teologii – reguła mówiąca, iż cześć należy się jedynie Stwórcy, odrzucająca chwałę przyznawaną świętym czy aniołom. Protestancka reguła w połączeniu z ideą diakonatu stała się sensem życia Ewy Thiele – Winckler. Kościół ewangelicki w pierwszej połowie XIX wieku wprowadził instytucję diakonatu (pierwszego stopnia święceń) dla kobiet. Diakonisy działały na ziemiach niemieckich oraz w Szwecji tworząc wspólnoty niosące pomoc potrzebującym – zwłaszcza osobom chorym i zagrożonym skrajnym ubóstwem. Przełomowy dla 22-letniej Ewy był rok 1888: wcześniej odbyła stosowne nauki oraz praktykę w Bethel (pod Bielefeld), po powrocie do Miechowic uzyskała od ojca pozwolenie na wykorzystanie dwóch pomieszczeń w rodowym zamku. Często można spotkać opinię, iż Hubert Thiele z niechęcią odnosił się do charytatywnej pasji córki: fakty zdają się jednak temu przeczyć. To za sprawą jego decyzji powstawały kolejne miejsca, gdzie Ewa pełniła swoją posługę. Jeszcze w tym samym roku Wincklerówna w dzień Bożego Narodzenia dostała od taty w prezencie plan domu, który miał służyć realizacji jej zamiarów. Następnego roku w Miechowicach wybuchła epidemia szkarlatyny, ale wtedy charytatywna operacja działała już pełną parą.
Rok później rozpoczęła pracę „Ostoja Pokoju” – ośrodek wkrótce zaczął się gwałtownie rozwijać. Motorem napędowym była odziedziczona po dziadku Franzu pasja życiowa Ewy tak opisana przez jej macochę w liście do pastora Bodelschwingha: „Mimo delikatnego wyglądu ma ona w sobie energię, jakiej nigdy nie widziałam u młodej dziewczyny”. Gdy w 1893 roku Ewa Thiele – Winckler przyjmowała święcenia diakonackie, „Ostoja Pokoju” posiadała już niemal trzydzieści budynków, pomoc medyczna, opieka nad biednymi, bezdomnymi, odrzuconymi obejmowała tysiące potrzebujących. Od 1908 roku “Ostoja” wzbogaciła się o dom misyjny “Cisza Syjonu”. Stamtąd do Chin, Indii, Gwatemali, Egiptu wyruszały diakonisy, by pełnić misyjną służbę. Rok 1910 zastał Ewę rozpoczynającą całkiem nowy projekt: organizowanie domów dla bezdomnych dzieci. Pomysł był nowatorski i polegał na tworzeniu rodzinnych wspólnot składających się z kilkunastu sierot pod przewodnictwem matki – diakonisy; w pewnym sensie Ewa Winckler była prekursorką koncepcji rodzin zastępczych. W chwili śmierci Matki Ewy (1930) rodzin takich było już ponad sześćdziesiąt, w Miechowicach sześćset diakonis niosło pomoc tysiącom ludzi.
Śląskie rodziny z okolic Miechowic zachowały Ewę w życzliwej pamięci tworząc z czasem jej legendę: opowieść o dobrej i zdolnej do ogromnych poświęceń, uduchowionej kobiety. Legenda ta jest również świadectwem pięknego wykorzystania bogactwa i służenia nim swoim bliźnim. Dotyczy to nie tylko pewnej części fortuny przemysłowej Thiele – Wincklerów, na której przez pierwsze dziesięciolecia działalności Matka Ewa opierała swoje charytatywne pomysły. Z czasem bowiem potrafiła również pozyskać datki od innych ludzi, których stać było na pomaganie potrzebującym.
Pałac, w którym siedmioletnia Ewa napisała swój pierwszy wiersz zamienił się w ruinę. Czarna owca rodu: Klaus – Peter sprzedał go w 1925 roku, później (jak wiele innych tego rodzaju obiektów) przeżył pożar w 1945 roku, by wreszcie sylwestrową nocą 1954, stać się centralnym punktem widowiskowego wybuchu przygotowanego przez saperów Wojska Polskiego. Wincklerowie nie posiadają już ani ruin z Miechowic, ani rezydencji w Pławniowicach, ani operetkowego pałacu w Mosznej. Większość diakonis z Miechowic w dużej grupie, jeszcze przed nadejściem ofensywy styczniowej udała się do Heiligengrabe i Freudenberga, gdzie kontynuują zbożne, charytatywne dzieło. „Ostoję Pokoju” władze zamknęły dopiero w 1951 roku zamieniając ją na dom dziecka. Ale mimo że mury miechowickiego pałacu wypalone, wysadzone w powietrze i zdewastowane świadczą o wiecznym prawie przemijania, przetrwał mały, skromny domek z 1902 roku. To domek Matki Ewy, nad drzwiami którego wisi dziś ten sam napis jej autorstwa: „Własność Jezusa Chrystusa”. Chatka znajduje się na terenie Parafii Ewangelicko – Augsburskiej w Miechowicach i mimo przeróżnych kłopotów – wciąż trwa. Światu potrzebna jest zarówno niezmordowana siła Franza Wincklera niosąca postęp gospodarczy, jak i mistyczna siła jego wnuczki. Często jednak jest tak, że ludzie lepiej pamiętają dzieło opisywane zasadą „Soli Deo Gloria”.