Tadeusz Majcherczyk – “Zdan” (1905-1956)

Dawid Hytrek

Jego imię i nazwisko widnieje na Placu Skargi w Siemianowicach Śląskich. 10 listopada 2007 r. na cześć tamtejszych herosów wojennych postawiono marmurowy pomnik zwieńczony orłem z ogromnymi skrzydłami. Człowiek ten jest również patronem jednej z bytkowskich ulic, mieszczącej w sobie przytulne osiedle domków jednorodzinnych. Przechadzając się tamtymi obszarami, nie sposób nie zauważyć drogowskazu, który to potwierdza. Tadeusz Majcherczyk to postać naprawdę fascynująca. Pomimo to mieszkańcom Górnego Śląska na ogół nieznana jest jego historia. Zapraszam do przeczytania tekstu, dzięki któremu będzie można lepiej poznać “Zdana”.

Geneza bohatera

W roku 1918 Tadeusz Majcherczyk – syn dyrektora siemianowickich zakładów cukierniczych „Hanka” – postanowił uciec z domu. Nie przemawiało do niego bowiem spokojne życie, a także wymęczająca i czasochłonna praca w hucie. Siemianowicka rzeczywistość, z którą przyszło mu się mierzyć, nie dawała mu gwarancji życiowego spełnienia. Jego życiowym powołaniem była służba ojczyźnie. Po opuszczeniu rodzinnych stron wziął udział w walkach o obronę Lwowa, a także w wojnie polsko-bolszewickiej. Po jakimś czasie Tadeusz zdał maturę. Jednocześnie cały czas angażował się w działalność patriotyczną. Widział w tym bowiem cząstkę samego siebie, czuł prawdziwą powinność do służby ojczyźnie. Majcherczyk pełnił funkcję komendanta Związku Rezerwistów w Siemianowicach. W roku 1938 wstąpił na dobre do wojska. Z rozmowy przeprowadzonej z Wojciechem Kempą – historykiem oraz autorem książki “Okręg Śląski Armii Krajowej” -wynika, że tuż przed wybuchem wojny “Zdan” współorganizował batalion Obrony Narodowej „Katowice”. Razem ze swoimi kompanami przeszedł on szlak bojowy począwszy od Katowic i Wyr przez Kazimierzę Wielką i Osiek aż do Tomaszowa Lubelskiego. Cała ta podróż obfitowała w ból oraz cierpienie. Majcherczyk musiał oglądać poniżoną do granic możliwości przez nazistów ojczyznę. Mijał doszczętnie zniszczone domostwa, a także ginących pobratymców.

Z niemieckiej niewoli ku chwale

W bitwie pod Tomaszowem Lubelskim Tadeusz Majcherczyk zostaje poważnie raniony w łokieć. Na domiar złego trafia on do niemieckiej niewoli i zostaje przewieziony do więzienia w Colditz. W tym małym niemieckim miasteczku w Saksonii do dziś znajduje się renesansowy zamek. W okresie II wojny światowej miejsce to pełniło funkcję obozu karnego. Na całe szczęście Tadeusz nie trafił do tej placówki na zbyt długo. W maju 1940 roku Niemcy postanowili przewieźć część jeńców do Szpitala Ujazdowskiego w Warszawie. W grupie tej znalazł się właśnie “Zdan”. Jak tłumaczy kustosz Muzeum Miejskiego w Siemianowicach Śląskich, Artur Garbas, nasz bohater posiadał zdolności konspiracyjne. Dzięki szybko zdobytym kontaktom udało mu się zbiec ze szpitala. Przebywając w Warszawie, wstąpił on do Armii Krajowej i zamieszkał w Alejach Jerozolimskich pod nr 77. To właśnie w stolicy Polski pseudonim „Zdan” stał się powszechnie znany wśród wszystkich żołnierzy. Jego aktywne działanie oraz wspaniała organizacja sprawiły, że zjednał on sobie sympatię podwładnych. Majcherczyk był nie tylko dowódcą, ale przede wszystkim przyjacielem. W wyniku zbliżającego się powstania warszawskiego został on mianowany dowódcą I kompanii w batalionie „Łukasiński”. Zlecono mu wtedy zadanie przygotowania żołnierzy do obrony stolicy.

Powstanie warszawskie i niewyobrażalny cud

Szczególne piętno na „Zdanie” odbiło z pewnością to, co musiał przeżyć w trakcie samego powstania. 12 sierpnia 1944 roku wraz ze swoim oddziałem Majcherczyk wziął udział w obronie reduty Banku Polskiego. Podczas tej długiej bitwy zraniono go w klatkę piersiową. Pomimo bólu oraz problemów ze złapaniem oddechu postanowił on pozostać ze swoimi kompanami. Pod stertą gruzu i w oparach kłębiącego się kurzu doszło do zaciętego boju. Polakom udało się wygrać, a także obronić cenny pod względem strategicznym punkt. 18 sierpnia „Zdan” po raz kolejny awansował i zostaje dowódcą batalionu „Chrobry I”, który walczył w rejonie Pasażu Simmonsa. Znajdował się tam dom handlowy, który został kompletnie zniszczony przez oddziały wroga. Było to istotne miejsce na mapie całego powstania. Podczas jednego z niemieckich ostrzałów odłamki pocisków niefortunnie trafiły Majcherczyka w klatkę piersiową oraz nogę. Pomimo determinacji nie był on w stanie się podnieść. Wszystko z powodu odniesionych obrażeń. Zauważyły to sanitariuszki. Strudzone oraz ubrudzone piachem i krwią przeniosły go do szpitala polowego przy ulicy Długiej 7. Szpital był skryty w głębokiej piwnicy. W pewnym momencie wejście do niej zostaje znalezione przez niemieckich żołnierzy. Rozpoczęła się rzeź. Jedna z sanitariuszek o pseudonimie „Monika” starała się przekupić wrogiego żołnierza swoim złotym łańcuszkiem. W zamian za to poprosiła o oszczędzenie życia Tadeusza. Jednak Niemcy wcale nie byli tym usatysfakcjonowani. Wszystkich ocalałych zaczęto prowadzić pod ścianę śmierci. “Monika” przez całą drogę niosła Majcherczyka na swoich plecach. W końcu dotarli oni wraz z pozostałymi osobami do kolumny Zygmunta. Leżała ona wtedy pomiędzy innymi gruzami bombardowanej Warszawy. Niemcy nakazali Majcherczykowi oraz reszcie Polaków ustawić się przy ścianie. W ostatniej chwili przed wydaniem rozkazu o rozstrzelaniu austriacki lekarz przerwał egzekucję. Do tej pory nikt nie wie, dlaczego podjął taką decyzję. Dodatkowo wysłał on rannych do klasztoru Karmelitów Bosych. Tam powstańczy medycy podjęli decyzję o amputacji postrzelonej nogi Tadeusza, której niestety nie dało się wyleczyć.

Powrót do „domu”

Tadeusz Majcherczyk ostatecznie wrócił do Siemianowic Śląskich w maju 1945 r. Czekała jednak tam na niego komunistyczna rzeczywistość. Jego rodzinny był nachodzony przez funkcjonariuszy UB. Sam “Zdan”, pomimo licznych starań, nie mógł sobie znaleźć pracy. Po długich perypetiach wreszcie postawił na swoim. Otrzymał etat zaopatrzeniowca w Zjednoczeniu Wodno-Inżynieryjnym. Wówczas zajmowało się ono budową zapory goczałkowickiej. Drogę do biura firmy, które znajdowało się przy ulicy Francuskiej 7 w Katowicach, „Zdan” codziennie musiał pokonywać pieszo o kulach. Taka trasa zajmowała około półtorej godziny. Majcherczyk często skracał sobie drogę, przechodząc przez tory kolejowe. 7 października 1956 r. w drodze powrotnej z pracy Tadeusz Majcherczyk został potrącony przez pędzącą lokomotywę. „Nie mam wątpliwości, że dokonali tego ubecy!” – mówi córka „Zdana”, pani Danuta Wyrwik i dodaje, że funkcjonariusze wielokrotnie grozili jej ojcu śmiercią. “Każdego dnia pod naszym domem zjawiały się patrole, które bacznie przyglądały się mojemu tacie i całej naszej rodzinie”. Tadeusz Majcherczyk został odznaczony Krzyżem Walecznych. Pośmiertnie Rada Państwa nadała mu Krzyż Powstańczy. Był również kawalerem Orderu Virtuti Militari V klasy.