Zbigniew Markowski
Wojciech Korfanty (1873-1939)
Kiedy kondukt pogrzebowy wyruszył spod domu Korfantego przy ulicy Powstańców, odezwały się wszystkie kościelne dzwony w całym mieście. Pięć tysięcy osób katowickimi ulicami: Kościuszki, Jordana i Mikołowską odprowadziło zmarłego wpierw do kościoła Piotra i Pawła, potem – na cmentarz przy Francuskiej. Na ostatnim odcinku drogi kondukt minął budynek Sejmu Śląskiego, później – już nad otwartym grobem – w żałobie pochyliło się 400 sztandarów. Był 20 sierpnia 1939 roku. Piętnaście dni później Katowice zajęły wojska niemieckie. Jedna epoka skończyła się, zaczęła następna. Cierniowa korona, którą ułożono na trumnie Wojciecha Korfantego symbolizować miała cierpienia całego jego życia i trudno z tą symboliką się nie zgodzić.
Życiorys polityka do długa, licząca 66 lat droga wyznaczana konfliktami, walką i dramatami. Konflikt pierwszy przytrafił się maturzyście Wojciechowi Korfantemu w 1895 roku, gdy w czasie wystąpienia na robotniczym zebraniu skrytykował politykę kulturkampfu i jej głównego autora – kanclerza Otto von Bismarcka. Walka kulturowa kojarzyła się na Górnym Śląsku przede wszystkim z germanizacją – eliminowaniem języka polskiego i obsadzaniem stanowisk Niemcami. Był i drugi składnik tego zjawiska: kulturkampf miał hamować wpływy katolicyzmu na rzecz powszechnego w Prusach wyznania ewangelickiego. Gorszej dla Korfantego idei wymyślić już chyba nie można było. Wspominał on później słowa dyrektora szkoły: „Coś sobie chłopcze narobił, po co ci to potrzebne? Przy swych zdolnościach możesz się stać wśród Polaków wielkim człowiekiem, ale będziesz miał psie życie. Wróć do nas, wszystko się naprawi i będzie ci dobrze w życiu”. Korfanty rady tej nie posłuchał. Za młodzieńcem wstawił się jednak wielkopolski literat, poseł do Reichstagu – Józef Kościelski i maturę udało się zaliczyć eksternistycznie. Pierwszy poważny konflikt w życiu przyniósł naukę ważniejszą chyba niż egzamin dojrzałości: przekonał Korfantego o sile politycznego nacisku, potwierdził młodzieńcze przekonania i dał dobre kontakty z Wielkopolską, które owocować miały przez następne lata.
Drugi konflikt zakończył się więzieniem, Wojciech Korfanty odsiedział cztery miesiące w nowym wówczas zakładzie karnym – jak napisali później historycy: wśród bandytów i złodziei. Dziś miejsce odosobnienia we Wronkach jest największym polskim więzieniem. Wyrok był efektem antyniemieckich publikacji w gazecie „Górnoślązak” wychodzącej od 1901 roku w Poznaniu, piśmie którego Korfanty był redaktorem naczelnym. Dziennik finansował wielkopolski bankier i działacz narodowy – Marcin Biedermann, człowiek wykupujący ziemię od Niemców, by na korzystnych warunkach przekazać je w polskie ręce. Korfanty – już po studiach filozoficznych we Wrocławiu i Berlinie – angażował się w działalność polityczną i publicystyczną, był więc dla przedsięwzięcia Biedermanna bardzo cennym nabytkiem. Po wyjściu z więzienia redaktor naczelny przeniósł się do Katowic razem z pismem, które prowadził jeszcze do 1905 roku. W tym samym roku, już jako redaktor i właściciel czasopisma „Polak” utrwalił swoją pozycję w świecie polityki.
Dwa lata wcześniej Korfanty zaczął swoją kolejną batalię – już jako poseł do Reichstagu – izby parlamentu Cesarstwa Niemieckiego – II Rzeszy. Funkcję tę pełnił do roku 1912, by wznowić ją – po wyborach uzupełniających w roku 1918. To właśnie w tym roku (28 października) – w czasie, gdy Józef Piłsudski przebywał jeszcze w Magdeburgu – wygłosił z mównicy parlamentu mowę zawierającą żądanie włączenia do przyszłego państwa polskiego ziem należących do Niemiec. – Mości panowie, nie chcemy ani piędzi ziemi niemieckiej. Żądamy jedynie, w myśl postanowień punktu 13. programu Wilsona, własnej, jednej złożonej z ziem trzech zaborów Polski, z zapewnionym jej dostępem do morza, to znaczy z własnym wybrzeżem, zamieszkałym przez niezaprzeczalnie polską ludność – grzmiał Korfanty w Reichstagu. Polityk wszedł w skład Naczelnej Rady Ludowej: ponadpartyjnego gremium wpierw kierującego ruchem narodowym w Wielkopolsce, później zaś – stanowiącym faktyczny rząd podczas wielkopolskiego powstania.
Doświadczenia z tego okresu przydały się nieco później, gdy w 1920 roku Korfanty został Polskim Komisarzem Plebiscytowym na Górnym Śląsku. Zgodnie z postanowieniami traktatu wersalskiego plebiscyt przygotowywano pod nadzorem Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej kierowanej przez generała Henri Le Ronda. Był to okres ogromnego napięcia, nie tylko z powodu konfliktu polsko – niemieckiego na Górnym Śląsku, ale również ze względu na wojnę polsko – bolszewicką. Niezadowolenie strony polskiej ze sposobu obliczania wyników plebiscytu doprowadziło do wybuchu III powstania śląskiego (3 maja 1921), przywództwo którego objął Korfanty. Był już zresztą jednym z dowódców poprzedniego, drugiego zrywu górnośląskiego. Powstanie pełne było jego nazwiska: rubież nazwano „linią Korfantego”, „Korfantym” nazwano pierwszy naprędce wykonany samochód pancerny w służbie insurgentów. Niezależnie od wielu sprzecznych często ze sobą ocen III powstania śląskiego, przyniosło ono rozwiązania dla Polski znacznie korzystniejsze: 29 procent spornego obszaru i 46 procent ludności z przeważającą częścią infrastruktury przemysłowej.
Trudno wyobrazić sobie międzywojenny Śląsk bez Wojciecha Korfantego; był posłem na Sejm w latach 1922 – 30 i filarem partii chrześcijańsko – demokratycznej. W lipcu 1922 roku został nawet desygnowany na premiera, jednak w związku z bardzo stanowczą postawą Józefa Piłsudskiego nie przedstawił składu rządu. Zaledwie dwa miesiące – pod koniec 1923 roku – pełnił funkcję wicepremiera w rządzie Wincentego Witosa. Zaraz potem rozpoczął się kolejny wielki konflikt z udziałem Korfantego: po przewrocie majowym 1926 roku stanął zdecydowanie w szeregach opozycji przeciwko sanacyjnym rządom włączając swoje ugrupowanie polityczne w skład tak zwanego Centrolewu. Centrolewicowa koalicja stała się obiektem ataku na niespotykaną skalę, w sierpniu 1930 roku prezydent rozwiązał parlament, wskutek czego posłowie stracili immunitet. Zaraz potem opozycyjnych polityków (w tym Korfantego) aresztowano pod zarzutem przygotowywania zamachu stanu. Choć sam Korfanty, w odróżnieniu od Stanisława Dubois czy Wincentego Witosa, w procesie brzeskim oskarżony nie był, jego pozycja znacznie osłabła. Na emigrację (Czechosłowacja i Francja) udał się dopiero w 1935 roku zagrożony kolejnymi prześladowaniami. Nie bez znaczenia był wówczas jeszcze jeden, tym razem odwieczny konflikt z Michałem Grażyńskim – śląskim wojewodą z ramienia sanacji.
Ostatnia walka Korfantego rozpoczęła się w kwietniu 1939 roku, gdy po wypowiedzeniu przez III Rzeszę układu o nieagresji poczuł widmo nadchodzącej wojny i wrócił do Polski. Aresztowano go niemal natychmiast i na trzy miesiące osadzono w warszawskim więzieniu. Do dziś żywe są spory o tę część jego życiorysu: niektórzy wspominają nawet o możliwym otruciu śląskiego polityka poprzez wysmarowanie arszenikiem ścian celi; zwłaszcza że w chwili aresztowania Korfanty był całkowicie zdrowy. Zmarł w warszawskim szpitalu 17 sierpnia kończąc życiową wędrówkę, którą zaczął 20 kwietnia 1873 rodząc się jako syn górnika w robotniczej osadzie Sadzawka dziś położonej na terenie Siemianowic.