Nudle

Zbigniew Markowski

Nudle swój początek biorą z germańskiej grupy językowej i z całą pewnością mają już za sobą bardzo długi żywot. Świadczy o tym ich obecność w niemieckim (nudeln), angielskim (noodles) a nawet w islandzkim (nú?lur). Bliżej jednak niemieckim nudlom do poczciwych klusek, bo za sprawą Włochów niemal cały świat – w tym także Niemcy – w pewnym momencie na makaron zaczął mówić „pasta” – szczególnie ten podawany nie w zupie, ale jako drugie danie. Z angielskimi „noodle” trzeba uważać, bo nazwanie kogoś makaronem (w liczbie pojedynczej) oznacza, iż uważamy osobę tę za durnia. Jeszcze większe niebezpieczeństwo czai się w gwarze młodzieżowej, gdzie nudle mogą oznaczać nagie fotki (tym razem etymologię wywodzić należy z angielskiego „nude”). Z gwarą młodzieżową jest jednak tak, że zanim starsi nauczą się jakiegoś słówka, młodzi mówią już zupełnie inaczej.

Choć nudle najczęściej lokujemy na Górnym Śląsku, słówko to obecne jest także (i to bardzo silnie) w gwarze poznańskiej oraz w mowie wilamowickiej. Temu ostatniemu nie ma się zresztą co dziwić: położone w Kotlinie Oświęcimskiej Wilamowice zostały wszak powołane do życia przez trzynastowiecznych osadników pochodzenia germańskiego (niektórzy badacze jako protoplastów dzisiejszych wilamowiczan wskazują Holendrów lub Anglików). Jak na słówko z niemieckim rodowodem przystało, śląskie nudle wchodzą w widowiskowe związki będące zbitką dwóch wyrazów. Mamy więc nudelzupę czyli zupę z makaronem w środku oraz nudelkulę czyli wałek do ciasta. Obie z tych konstrukcji również mają wyraźnie germańskie pochodzenie – owa „kula” tylko pozornie pochodzi od kulania (czyli wałkowania) – tak naprawdę wzięła się z niemieckiego „kullern” czyli rolki. Z kolei zupa również posiada germańskie korzenie, bo od „zuppy” wywodzi się i polska zupa, i włoska zuppa, i rosyjski sup. Nudelkulową zbitkę wykorzystała firma z Mikołowa, która produkuje „Nudel-Ulę” czyli makaron według domowego przepisu. W tym przypadku Ula oznacza jedną z właścicielek – panią Urszulę Bojdoł. Nie sposób oczywiście pominąć przedsiębiorstwa Knorr z jego nudlami i nudelzupami.

Na Górnym Śląsku nudelzupą najczęściej nazywa się rosół z makaronem (czyli pierwsze danie tradycyjnego niedzielnego obiadu), nudelkula zaś jest nader ważnym przedmiotem w każdej kuchni. Powaga nudelkuli ma dwa źródła: po pierwsze – przed dziesięcioleciami najbardziej ceniono makaron wykonany własnoręcznie, właśnie przy pomocy wałka, zaś gospodyni posiłkująca się gotowym produktem uważana była za leniwą. Z tego powodu powstał tu podział na makaron sklepowy – „kupny” oraz domowy zwany swojskim. Między wierszami piosenki o Achimie (zespół „Frele”) również odczytać można nudlowy podział. Tekst zawiera fragment o makaronie „robionym” czyli przygotowanym samodzielnie. Często bywało tak, że makaron podawany domownikom w zwykłe dni tygodnia pochodził ze sklepu, ale ten niedzielny musiał być zrobiony w domu. Wykonana nudelkulą nudelzupa to także obowiązkowy punkt każdego obiadu na prawdziwym śląskim weselu. Po drugie – nudelkula zatrudniona była czasem na drugi etat: by poprawić moralną kondycję męża nadużywającego alkoholu. W każdym zbiorze etnograficznym każdego muzeum na Śląsku nudelkula zajmuje więc dziś zwyczajowo honorową pozycję.

Germańskie nudle przyswoili sobie także Czesi. Może właśnie dlatego śląska gwara (posiadająca bardzo wiele bohemizmów – wyrazów lub konstrukcji przejętych z języka czeskiego lub na nim wzorowanych) traktuje słówko to jako całkowicie naturalne i obecne od bardzo dawna. Na Górnym Śląsku to „makaron” brzmi sztucznie i bezlitośnie zdradza osobę, która gwary nie zna. Doświadczył tego wielokrotnie doskonały śląski bluesman – Marek Motyka, który przybrał onegdaj artystyczny pseudonim „Makaron”. Całe rzesze ciekawskich zdążyły już zapytać muzyka dlaczego przybrał tak dziwne miano, skoro – jako Ślązak – winien nazywać się „Nudlem”. Artysta nieodmiennie odpowiada, iż Ślązakiem jest jedynie po pochodzącej z Radzionkowa matce, zaś jako syn człowieka z zewnątrz ma prawo do używania tytułu Makarona.

O sile wynikającej z nudli świadczy wierszyk przytaczany czasem przez profesora Jana Miodka:

Muter, muter, wyście schudli
Boście jedli mało nudli
Yno ta kartofelzupa

Wypada chyba pominąć czwarty wers wierszyka, który dobitnie wyjaśnia jaka część ciała chudnie od jedzenia kartoflanki. Jednak nudle rządzą.