Seblykać

Zbigniew Markowski

Jako hasło w słowniku bardziej odpowiednie byłoby może rzeczownikowe pojęcie „łobleczynia” czyli ubioru, ponieważ jednak „seblykanie” (rozbieranie) i „łoblykanie” (ubieranie) statystycznie występują w językowym życiu Górnego Śląska znacznie częściej, zajmiemy się formą czasownikową. W dodatku pochodzący z literackiej polszczyzny bezokolicznik „przyoblekać” stanowi niezły początek wyjaśnień związanych z etymologią seblykania. Polskie przyoblekanie kojarzy się poetycko i nieco staromodnie, choć „Słownik ilustrowany języka polskiego” Arcta podaje znaczenie słowa jako: „kłaść co na kogo dla okrycia go, przyodziewać kogo w co, przybierać, przywdziewać co na siebie”. Mamy więc proste odniesienie i do śląskiego seblykania (zdejmowania ubrania z siebie, rozbierania się), jak i łoblykania (ubierania się).

Przyobleczenie – czy też obleczenie na gruncie polszczyzny stało się archaizmem (spotkać je można jako części składowe przeróżnych metafor w każdym przekładzie Biblii), utrzymało się za to w wielu postaciach gwarowych – nie tylko gwar Górnego Śląska. Tak więc Halina Karaś przytacza konstrukcję z gwary kieleckiej brzmiącą „łoblókł se koszule”, mowa poznańska zna słówka „seblec” i „oblec” (rozebrać i ubrać), po kaszubsku możemy powiedzieć, że chcemy coś „zeblec” czyli zdjąć z siebie, gwara borowiacka zna pojęcie „oblec” (ubrać się). Według „Słownika etymologicznego języka polskiego” Wiesława Borysia oblekanie pochodzi od prasłowiańskiego “ob-velkti” oznaczajacego czynność powlekania czymś, naciągania na coś lub ubierania czegoś. Znacznie starszy słownik Brucknera powołuje się na prasłowo „leszti”.

Łoblykanie i seblykanie dotyczy przede wszystkim odzieży. Na czynność ubierania i zdejmowania obuwia są bowiem inne określenia: to „łobuć” (nałożyć) oraz „sebuć” (zdjąć). Nie będzie jednak błędem użycie zwrotu „łoblyc (seblyc) szczewiki” – w tej kwestii podana forma nie razi. Seblykać się można do naga (do saga), można coś łoblyc na opy (na odwrotną, lewą stronę), można łoblyc się na bezdziyń (założyć strój codzienny) albo na świynto (ubrać świąteczny ubiór), względnie – łoblyc do roboty. I ubieranie, i rozbieranie to stały fragment gry w repertuarze każdej śląskiej gospodyni. Komenderowanie związane z koniecznością ubrania czegoś (łoblycz ancug) czy też nakazujące zdjęcie pobrudzonej garderoby (seblycz te łachy) mają bez wątpienia potężny wydźwięk emocjonalny.

Mowa cieszyńska posiada przepiękny idiom „seblyc ksiyndza”. Konstrukcja taka odnosi się do osoby, która zbyt późno wybrała się (lub wybiera) na mszę do kościoła. Zanim spóźnialski dojdzie do świątyni, nabożeństwo najprawdopodobniej skończy się, zamiast zaliczenia mszy będzie mógł więc jedynie pomóc księdzu zdjąć ornat czyli – innymi słowy – kapłana rozebrać. Powiedzonko takie spotkać można także w różnych rejonach Górnego Śląska. Zaznaczmy przy okazji, że o ile bezokolicznikowe „seblyc księdza” poprawne będzie na całym Śląsku, o tyle forma zwrotna może sprawić pewne problemy. Niektóre (zwłaszcza wiejskie) gwary śląskie posiłkują się mazurzeniem: w Radzionkowie powiemy więc rozkazująco „seblyc sie”, w Katowicach powinniśmy raczej zadysponować „seblycz sie”

Wszystkim, którzy bezpodstawnie uważają seblykanie i łoblykanie za czynności prozaiczne, dedykujemy fragment traktatu filozoficznego autorstwa profesora Zbigniewa Kadłubka „Ślonsk sie traci. Wprowadzenie do silezjologii apokaliptycznej”:

Z takom utratom je choby ze seblykaniym. Przichodzi czas, że wjyncyj seblyc sie niy do, bo człowjek je nagi. Wtedy zaczyno myśleć i rozważyć blank poważnie, czym je mantel i galoty, czamu czeba sie oblykać, jak je zima.