Ynta

Zbigniew Markowski

Yntka to słowo naznaczone niezwykłą subtelnością. Można oczywiście powiedzieć, że oznacza ono w śląskiej gwarze upadek, wywrotkę, fikołka lub skok do wody. Będzie to jednak tylko część prawdy, bo właściwie yntki są dwie. Pierwsza oznacza czynność wykonaną poza udziałem woli, niechciany wypadek, przykre zdarzenie. W niektórych rejonach Śląska yntę zarezerwowano dla takiej sytuacji piłkarskiej, w której przewraca się ktoś nie posiadający piłki. Tak mówi się w Rudzie Śląskiej. Generalnie jednak ludzie uważają, by yntki nie szczelić. Jeśli ktoś yntę szczelił, to znaczy że przewrócił się na śliskiej nawierzchni, upadł schodząc z krawężnika, wywrócił się na rowerze w widowiskowy – często także bolesny – sposób.

Szczelanie (lub szczilanie) nie jest więc w gwarze zarezerwowane dla pistoletów czy karabinów (pistouli, gewerów i flintów), można również szczelić yntkę, względnie szczilać afy czyli stroić głupie miny – idiomatycznie: strzelać małpy. Pojęciem podobnym do szczilania yntki jest liźniyńcie (pacz jak liznoł), ma jednak nieco łagodniejszy charakter. Drugi rodzaj ynty jest zrobiony świadomie i stanowi coś w rodzaju sportowego wyczynu. Jeżeli dziecko mówi, że w szkole robiło ynty, oznacza to, iż na lekcji wychowania fizycznego odbyły się ćwiczenia przewrotu w przód lub w tył. W tym rozumieniu yntka jest więc polskim fikołkiem. Na boiskach Świętochłowic yntą będzie parada bramkarza polegająca na widowiskowym przelocie w powietrzu. Słowem tymczasem określa się także przyjęcie piłki głową, i stanowi ono odpowiednik odbioru na główkę (lub „na kepa”). Wciepnięcie na ynta może więc oznaczać dośrodkowanie w celu oddania strzału głową.

Znaczna część obszaru znaczeniowego tego słowa zarezerwowana jest dla skoków do wody. Taka czynność zawsze jest yntą i tak właśnie nazwano w Rybniku (przy ulicy Powstańców Śląskich) krytą pływalnię. A ponieważ nazwa zobowiązuje, w tamtejszej „Entce” – za sprawą specjalnie zamontowanej deski – można oddawać do wody widowiskowe ynty. Czasem yntki do wody utożsamiane są z rzuceniem się „na szczupaka” i tłumaczenie takie spotkać można w niektórych słownikach. Praktyka językowa zdaje się nie potwierdzać tej teorii – yntki można robić na bardzo wiele sposobów, wedle upodobania. Słowa tego w celach zawodowych używa Grzegorz Liszka – instruktor nurkowania z Lędzin, który wymyślił kursy pływackie prowadzone w śląskiej gwarze. Nic w tym dziwnego, w końcu każde zejście pod wodę rozpoczyna się od większej lub mniejszej ynty.

Ynta najprawdopodobniej jest germanizmem pochodzącym od kaczki czyli „ente”. Tłumaczyłoby to i wodne skojarzenia, i znamię niezdarności przypisane do tego terminu. Są zresztą rejony Śląska, w których na tego domowego ptaka mówi się „ynta”. Stąd w opracowaniu Grzegorza Kulika pojawia się zdanie „Gizela von Gaschin, jak uciykała, to wzionła ino złoto yntka i jedynoście jajec, kere i tak potraciyła”, które dotyczy legendarnej złotej kaczki z toszeckiego zamku. Na dawnym Śląsku były nie tylko kaczki – yntki, ale i całe entenringi czyli kacze targi. Nazywano tak miejsca, gdzie handlowano drobiem oraz jajami, swoje kacze targi miały między innymi: Bytom, Gliwice oraz Tarnowskie Góry.